Co prawda do domu wróciłam w nocy z czwartku na piątek, ale nie bardzo miałam ochoty na pisanie nowego postu. Wyjazd do Wrocławia nie był udany. Miałam tylko jedno spotkanie, więc nawet opłata za mieszkanie Mi się nie zwróciła. A samo mieszkanie... Już wspominałam, że byłam z niego niezadowolona. Jednak z każdym dniem odkrywałam coraz to nowe niespodzianki. Ogólnie mieszkanie zupełnie nie warte swojej ceny. Brzydki wystrój, brudne ściany, dziury w wykładzinie, dziury w ścianach, brudne meble, nie działające WiFi, rozwalony domofon, zepsute drzwi od kabiny prysznicowej, żelazko z uszkodzonym termoregulatorem, deska do prasowania nie nadająca się do użytku, połamana suszarka do ubrań, zepsuta lampka nocna ukryta w szafie, brak półek w łazience i wieszaków na ręczniki, żadnej półeczki pod prysznicem. Mieszkanie ogólnie miało nieprzyjemny klimat, było w nim głośno; z jednej strony gwar z rynku, z drugiej śmieciarki i ryczący klienci knajp. Ciągle ktoś gdzieś walił, trzaskał drzwiami, b