Spotkania dzielą się na udane i na nieudane. To oczywiste. Tych pierwszych jest baaardzo dużo. Gdybym miałabym ująć je w jakichś procentach, choć takich statystyk nie prowadzę, to oceniłabym je na 96% wszystkich. W pozostałych również wprowadziłabym podział na "nieudane, ale które przyniosły satysfakcję obu stronom" oraz na "kompletne fiasko". Skupię się na nieudanych spotkaniach. Najczęściej wynikają one z powodu braku porozumienia, nieprzyswojenia sobie treści zamieszczonych na Moich stronach oraz schematów myślowych, którymi kierują się chętni na sesję. Zwykle staram się porozmawiać choć trochę z osobą, z którą zamierzam się spotkać. Już po kilku zamienionych zdaniach wiem, co siedzi jej w głowie oraz czy w ogóle jest uległa. Niektórzy udają uległych, jednak wystarczy potraktować ich z góry, by wyszło szydło w worka. Nie muszę chyba dodawać, że nie zdanie tego swoistego egzaminu powoduje, iż natychmiast rezygnuję ze spotkania. Wyjątkiem są osoby, które od raz