Petenci
Spotkania dzielą się na udane i na nieudane. To oczywiste. Tych pierwszych jest baaardzo dużo. Gdybym miałabym ująć je w jakichś procentach, choć takich statystyk nie prowadzę, to oceniłabym je na 96% wszystkich. W pozostałych również wprowadziłabym podział na "nieudane, ale które przyniosły satysfakcję obu stronom" oraz na "kompletne fiasko".
Skupię się na nieudanych spotkaniach. Najczęściej wynikają one z powodu braku porozumienia, nieprzyswojenia sobie treści zamieszczonych na Moich stronach oraz schematów myślowych, którymi kierują się chętni na sesję.
Zwykle staram się porozmawiać choć trochę z osobą, z którą zamierzam się spotkać. Już po kilku zamienionych zdaniach wiem, co siedzi jej w głowie oraz czy w ogóle jest uległa. Niektórzy udają uległych, jednak wystarczy potraktować ich z góry, by wyszło szydło w worka. Nie muszę chyba dodawać, że nie zdanie tego swoistego egzaminu powoduje, iż natychmiast rezygnuję ze spotkania. Wyjątkiem są osoby, które od razu przedstawiają się jako nie-uległe.
Zdaję sobie sprawę, że krótkie, oschłe odpowiedzi, przeciąganie rozmowy i odmowa podania numeru telefonu sprawia, że ogromna ilość osób, potencjalnie chętnych na spotkanie, szybko rezygnuje. Gdyby mieli ocenić Mnie wg tzw. "ustawki", to pewnie daliby Mi 2 na 10 :-) Nie rozumieją, że nie są klientami, lecz petentami... I że takich jak oni jest na pęczki.
Posiadam witrynę internetową, na której jest naprawdę dużo informacji na Mój temat. Wręcz za dużo. Strona właściwie jest przeładowana wszelakim dobrem. Już od długiego czasu zastanawiam się czy nie ograniczyć zamieszczonych tam treści, dla lepszej przejrzystości. Tylko co miałabym usunąć? Przecież wszystkie informacje mają pomóc w porozumieniu się. Nie jestem w stanie setki razy odpowiadać wciąż na te same pytania. To wręcz irytujące. Dlatego wysyłam linki do Moich stron i dopytuję: czy się z nimi zapoznałeś? Wielu z was odpowiada twierdząco, chociaż tylko sobie obejrzeli zdjęcia... Wtedy albo zaczynacie zadawać głupie pytania, albo dochodzi do spotkania, na którym się okazuje, iż oczekiwania były zupełnie inne. I czyja to wina? Przecież nie Moja. Ja mam wszystko napisane czarno na białym.
Od czasu do czasu, rzadko właściwie, zdarza się ktoś taki, kto chce zwyczajnie spróbować jak to jest, odkryć w sobie nieznaną część osobowości, czy też tylko Mnie poznać. Niektórzy myślą, że mają fetysz stóp, ale tak naprawdę nawet nie wiedzą co to jest. Takie spotkania różnie się kończą. Niektórzy przepraszają i wychodzą, w innych przypadkach rozwija się ciekawa rozmowa, nierzadko kończąca się wspólnym wyjściem na drinka czy kolację.
Do wielu wielbicieli stóp nie trafiają słowa "liczy się Moja przyjemność, nie twoja". Skupiają się oni na swoich własnych doznaniach, Moje traktując jako efekt uboczny. Nie lubię takich spotkań. I chociaż staram się selekcjonować Moich petentów, to jednak nie jestem w stanie wyłapać wszystkich, którzy traktują Mnie jak obiekt zaspokojenia swoich fantazji. Dlatego między innymi biorę za spotkania pieniądze. Co prawda ponoszę duże koszty własne związane z podróżami, ale danina też niejednokrotnie już osłodziła Mi spotkanie z egoistą.
Tu właśnie zahaczmy o wspomniane schematy myślowe. Wiele osób sądzi, że skoro pobieram opłatę za spotkanie, to powinnam spełniać ich zachcianki. BŁĄD. Płacicie za możliwość spotkania ze Mną, za Mój poświęcony czas i uwagę, a nie za usługę. Ja nie oferuję usług. Oferuję możliwość przebywania w Moim towarzystwie, na Moich własnych warunkach. Kocham dominację, władzę nad mężczyzną. Płacicie za to, aby się ugiąć pod Moim wzrokiem i tonem głosu, by paść przede Mną na kolana, wyznać Mi miłość i oddać Mi całą kontrolę nad sobą. Skomlenie o zdominowanie Mi nie wystarczy. Macie przypełznąć z daniną w zębach i zapłacić za swoją uległość - nie za usługę. Do tego codziennie spędzam nawet po kilka godzin redagując blog, robiąc zdjęcia, filmy, rozmawiając z fetyszystami. Setki z was masturbuje się do materiałów, które zamieszczam za darmo, poświęcając swój czas i wysiłek. Danina sprawia, że nie jestem na tym zupełnie stratna. Mimo to niektórzy z was, odwiedzający Moje stronki nawet po kilka razy dziennie w wiadomym celu, ciągle oczekuje darmowej dominacji, zaś po odmowie zarzucają Mi, że jestem interesowna i zachłanna. Nawet nie wiem jak to skomentować.
Tak, to brzmi jak wymówka. I jeśli ktoś chce tak myśleć, to go nie przekonam. Trudno - nie Mój problem. Jesteś po to, by Mi służyć całym sobą. Jeśli tego nie rozumiesz lub masz inny światopogląd, to idź człowieku w pokoju i oszczędź nam obojgu zmarnowanego czasu.
Skupię się na nieudanych spotkaniach. Najczęściej wynikają one z powodu braku porozumienia, nieprzyswojenia sobie treści zamieszczonych na Moich stronach oraz schematów myślowych, którymi kierują się chętni na sesję.
Zwykle staram się porozmawiać choć trochę z osobą, z którą zamierzam się spotkać. Już po kilku zamienionych zdaniach wiem, co siedzi jej w głowie oraz czy w ogóle jest uległa. Niektórzy udają uległych, jednak wystarczy potraktować ich z góry, by wyszło szydło w worka. Nie muszę chyba dodawać, że nie zdanie tego swoistego egzaminu powoduje, iż natychmiast rezygnuję ze spotkania. Wyjątkiem są osoby, które od razu przedstawiają się jako nie-uległe.
Zdaję sobie sprawę, że krótkie, oschłe odpowiedzi, przeciąganie rozmowy i odmowa podania numeru telefonu sprawia, że ogromna ilość osób, potencjalnie chętnych na spotkanie, szybko rezygnuje. Gdyby mieli ocenić Mnie wg tzw. "ustawki", to pewnie daliby Mi 2 na 10 :-) Nie rozumieją, że nie są klientami, lecz petentami... I że takich jak oni jest na pęczki.
Posiadam witrynę internetową, na której jest naprawdę dużo informacji na Mój temat. Wręcz za dużo. Strona właściwie jest przeładowana wszelakim dobrem. Już od długiego czasu zastanawiam się czy nie ograniczyć zamieszczonych tam treści, dla lepszej przejrzystości. Tylko co miałabym usunąć? Przecież wszystkie informacje mają pomóc w porozumieniu się. Nie jestem w stanie setki razy odpowiadać wciąż na te same pytania. To wręcz irytujące. Dlatego wysyłam linki do Moich stron i dopytuję: czy się z nimi zapoznałeś? Wielu z was odpowiada twierdząco, chociaż tylko sobie obejrzeli zdjęcia... Wtedy albo zaczynacie zadawać głupie pytania, albo dochodzi do spotkania, na którym się okazuje, iż oczekiwania były zupełnie inne. I czyja to wina? Przecież nie Moja. Ja mam wszystko napisane czarno na białym.
Od czasu do czasu, rzadko właściwie, zdarza się ktoś taki, kto chce zwyczajnie spróbować jak to jest, odkryć w sobie nieznaną część osobowości, czy też tylko Mnie poznać. Niektórzy myślą, że mają fetysz stóp, ale tak naprawdę nawet nie wiedzą co to jest. Takie spotkania różnie się kończą. Niektórzy przepraszają i wychodzą, w innych przypadkach rozwija się ciekawa rozmowa, nierzadko kończąca się wspólnym wyjściem na drinka czy kolację.
Do wielu wielbicieli stóp nie trafiają słowa "liczy się Moja przyjemność, nie twoja". Skupiają się oni na swoich własnych doznaniach, Moje traktując jako efekt uboczny. Nie lubię takich spotkań. I chociaż staram się selekcjonować Moich petentów, to jednak nie jestem w stanie wyłapać wszystkich, którzy traktują Mnie jak obiekt zaspokojenia swoich fantazji. Dlatego między innymi biorę za spotkania pieniądze. Co prawda ponoszę duże koszty własne związane z podróżami, ale danina też niejednokrotnie już osłodziła Mi spotkanie z egoistą.
Tu właśnie zahaczmy o wspomniane schematy myślowe. Wiele osób sądzi, że skoro pobieram opłatę za spotkanie, to powinnam spełniać ich zachcianki. BŁĄD. Płacicie za możliwość spotkania ze Mną, za Mój poświęcony czas i uwagę, a nie za usługę. Ja nie oferuję usług. Oferuję możliwość przebywania w Moim towarzystwie, na Moich własnych warunkach. Kocham dominację, władzę nad mężczyzną. Płacicie za to, aby się ugiąć pod Moim wzrokiem i tonem głosu, by paść przede Mną na kolana, wyznać Mi miłość i oddać Mi całą kontrolę nad sobą. Skomlenie o zdominowanie Mi nie wystarczy. Macie przypełznąć z daniną w zębach i zapłacić za swoją uległość - nie za usługę. Do tego codziennie spędzam nawet po kilka godzin redagując blog, robiąc zdjęcia, filmy, rozmawiając z fetyszystami. Setki z was masturbuje się do materiałów, które zamieszczam za darmo, poświęcając swój czas i wysiłek. Danina sprawia, że nie jestem na tym zupełnie stratna. Mimo to niektórzy z was, odwiedzający Moje stronki nawet po kilka razy dziennie w wiadomym celu, ciągle oczekuje darmowej dominacji, zaś po odmowie zarzucają Mi, że jestem interesowna i zachłanna. Nawet nie wiem jak to skomentować.
Tak, to brzmi jak wymówka. I jeśli ktoś chce tak myśleć, to go nie przekonam. Trudno - nie Mój problem. Jesteś po to, by Mi służyć całym sobą. Jeśli tego nie rozumiesz lub masz inny światopogląd, to idź człowieku w pokoju i oszczędź nam obojgu zmarnowanego czasu.
Zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć osób, które zachowują się w opisany przez Panią sposób. Moim zdaniem jeśli ktoś nie chce się pofatygować, by zapoznać się ze wszystkimi pomocnymi informacjami zamieszczony na stronie, zaś dostąpienie zaszczytu spędzenia u Pani stóp pewnej długości czasu rozpatruje i podejmuje się głównie z powodu zaspokojenia swoich fantazji, nie zasługuje na takową możliwość i nie do końca jest mężczyzną, a zwykłym ignorantem i pajacem. Cieszę się, że należę do tych 96% petentów, którzy spełnili Pani oczekiwania i umilili czas swoimi pieszczotami. Życzę jak najmniej(a w zasadzie w ogóle nie życzę) niemiłych spotkań. Sprawianie Bogini przyjemności jest zaszczytem i doświadczeniem wartymi każdych pieniędzy i poskromienia egoizmu. Nigdy nie zapomnę miło spędzonego czasu. Pozdrawiam serdecznie. Szymon
OdpowiedzUsuń