Goethe
W Grajewie wyciągnęłam ze stosu książek powieść Johanna Wolfganga von Goethe'go pt. "Powinowactwa z wyboru". Nigdy wcześniej nie czytałam dzieł tego pisarza, więc byłam miło zaskoczona jego talentem. Bardzo lubię powieści opisujące życie w wiekach XVIII i XIX. Ludzie wtedy mieli zupełnie inny stosunek do siebie wzajemnie. Bardzo im zazdroszczę dbałości o relacje, język, maniery... Jakże ubodzy duchowo jesteśmy my współcześni, w porównaniu z nimi!
Książka przypadła Mi do gustu, gdyż porusza temat bliski memu sercu. Aż się dziwię, że ją tak wypatrzyłam wśród tysięcy innych. Dziś natrafiłam też na fragment, który zarówno Mi, jak i wam, wyda się bardzo znajomy... :-) Cytuję:
"Edward towarzyszył hrabiemu do jego pokoju i zajęty rozmową łatwo dał się nakłonić do tego, by jeszcze parę chwil z nim spędzić. Hrabia, rozpamiętując ubiegłe lata, z ożywieniem wspominał piękność Szarlotty i, jako nie byle jaki znawca, rozwodził się nad nią z wielkim ogniem.
- Piękna stopa to wielki dar natury, jej wdzięk jest niezniszczalny. Przyglądałem się dziś jej nóżce - tak jeszcze ciągle pragnęłoby się ucałować jej pantofelek, naśladując ten wprawdzie cokolwiek barbarzyński, lecz namiętny zwyczaj wyrażania czci przez Sarmatów, dla których nie ma pono nic wspanialszego jak pić z pantofelka zdrowie ukochanej i podziwianej osoby.
Czubek nóżki nie pozostał jednakże jedynym przedmiotem pochwały obu mężczyzn w ich intymnej rozmowie.
Książka przypadła Mi do gustu, gdyż porusza temat bliski memu sercu. Aż się dziwię, że ją tak wypatrzyłam wśród tysięcy innych. Dziś natrafiłam też na fragment, który zarówno Mi, jak i wam, wyda się bardzo znajomy... :-) Cytuję:
"Edward towarzyszył hrabiemu do jego pokoju i zajęty rozmową łatwo dał się nakłonić do tego, by jeszcze parę chwil z nim spędzić. Hrabia, rozpamiętując ubiegłe lata, z ożywieniem wspominał piękność Szarlotty i, jako nie byle jaki znawca, rozwodził się nad nią z wielkim ogniem.
- Piękna stopa to wielki dar natury, jej wdzięk jest niezniszczalny. Przyglądałem się dziś jej nóżce - tak jeszcze ciągle pragnęłoby się ucałować jej pantofelek, naśladując ten wprawdzie cokolwiek barbarzyński, lecz namiętny zwyczaj wyrażania czci przez Sarmatów, dla których nie ma pono nic wspanialszego jak pić z pantofelka zdrowie ukochanej i podziwianej osoby.
Czubek nóżki nie pozostał jednakże jedynym przedmiotem pochwały obu mężczyzn w ich intymnej rozmowie.
[...]
Otworzyła. Przed nią stał mąż. Przywitał ją żartobliwie. Udało się jej również poprowadzić rozmowę w tym samym lekkim tonie. Edward starał się swe zagadkowe odwiedziny wytłumaczyć za pomocą równie zagadkowych wyjaśnień.
- Muszę ci się przyznać - powiedział w końcu - dlaczego właściwie teraz przychodzę. Otóż złożyłem przysięgę, że jeszcze dziś wieczór ucałuję twój pantofelek.
- O, już od dawna ci to nie przychodziło do głowy - zaśmiała się Szarlotta.
- Tym gorzej - powiedział Edward - i tym lepiej.
Rzuciła się na fotel, chcąc ukryć przed jego wzrokiem swój lekki, nocny strój. Upadł przed nią na kolana i Szarlotta nie mogąc się obronić, żeby nie ucałował jej trzewiczka, kiedy zaś ten pozostał mu w ręku, pochwycił jej stopę i przycisnął delikatnie do piersi."
Wynika z tego, że zarówno Edward jak i hrabia mieli fetysz stóp. Założę się, że sam Goethe był fetyszystą :-)
Interesujący wpis. Polecam "w temacie" twórczość Bruno Schulza - m.in. "Xięga bałwochwalcza".
OdpowiedzUsuń