Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

Pedicure

Obraz
Jutro jadę do Warszawy, więc trzeba się nieco ogarnąć. Chodziłam trochę boso po ogródku i stopy miałam nieziemsko brudne, zaś gorąca, przedburzowa pogoda sprawiła, że miały na sobie pot z całej nocy, poranka i wczesnego popołudnia. Najpierw trzeba zmyć stary lakier z paznokci.  Stópki muszą się pomoczyć w ciepłej wodzie przez jakiś kwadrans.  Nie dodaję do niej żadnych środków myjących. Następnie metalowym narzędziem do odciągania skórek czyszczę paznokcie. Usuwanie naskórka nie jest Moim ulubionym elementem pedicuru.  Ten świetny, wygodny pumeks dostałam od Mojego sługi mariusza.  Skórki są dokładnie przycinane. Do wody trafiają też skórki z palców u rąk. Woda już dawno straciła przejrzystość. Ktoś powinien Mi sprezentować nowe cążki, gdyż te są już zwyczajnie tempe. Voila! Stópki gotowe do dalszych czynności. Teraz trzeba wybrać lakier.  Ten osad na dnie to usunięty naskórek, skórki oraz brud. Woda po ablucji z pewnością znajdzie swego a

Getry

Kocham getry. I nie tylko Ja. Już sama mnogość nazw na tę część garderoby, istniejąca w języku polskim, świadczy o ich popularności. Ostatnio mówi się na nie legginsy. Ale kiedyś były to getry albo rajtuzy. Getry nie tylko są bardzo wygodne i praktyczne. Są też bardzo sexi. Poza bardzo ładnym podkreśleniem zgrabnej nogi potrafią stworzyć niesamowity widok dla fetyszysty stóp. Od lat z uwielbieniem zakładałam rajtuzy, spowalniając moment, gdy stopa wyskakuje z nogawki. W końcu nadszedł moment, gdy stwierdziłam: Nagrywam to! Świat musi się dowiedzieć! I oto rezultat... 

Nareszcie sandałki!

Obraz
Jaki dziś piękny dzień! Tak gorąco... Sezon na gapienie się na stópki w sandałkach uważam za otwarty ;-)

Nieudane powitanie

Umówiłam się na dziś na godzinę 10 rano z felciem. Felcio pisał do Mnie od długiego czasu, wiercąc wręcz dziurę w brzuchu prośbami o spotkanie. Błagał o bycie Moim podnóżkiem. Pisał w całkiem przyzwoity sposób, nie zapominając o prawidłowej formie zwracania się do Mnie. Jednak jakoś tak się złożyło, że nie wypytałam go o preferencje, ani on sam Mi o sobie zbyt wiele nie napisał. Tak więc w końcu umówiliśmy się na 10 rano w Białymstoku. Kazałam mu przyjechać w to samo miejsce, w które każdemu każę przyjechać. Ranek zaczął się obiecująco. Słoneczko ładnie świeciło, a ziemia była jeszcze mokra od deszczu. Powietrze pachniało bzami. Obudziłam się o 6:15, czyli na długo przed alarmem budzika. Rześka i wypoczęta postanowiłam wstać i zacząć ten piękny dzień szklanką wody. Po lekkim śniadaniu i kilku łykach kawy poszłam pobiegać. Potem bardziej treściwe śniadanie, prysznic, ubranie się, makijaż… Felcio zameldował się smsem i zobowiązał się być na czas. Rzeczywiście, pomimo pomylenia adres