Opowiadanie, część pierwsza

Adorator stópek umówił się z wyprzedzeniem na spotkanie, wpłacił zaliczkę, po czym bardzo punktualnie zadzwonił domofonem do drzwi. Podeszłam do urządzenia, odebrałam i zapytałam:
- Tak…?
- To ja, Pani, pies Adam. Byliśmy umówieni.
- Możesz wejść – po czym go wpuściłam.
Spotkanie odbywało się w Warszawie, w mieszkaniu, które zawsze w tym celu wynajmowałam. Po chwili rozległ się drugi dzwonek, z domofonu przy klatce schodowej. Bez słowa wpuściłam psa do budynku.
Stałam pod drzwiami, w bluzce, ołówkowej spódnicy, nylonowych pończochach na pasku, 14-cm czarnych, lakierowanych szpilach, w koku i z perłami. Stałam i nasłuchiwałam. Bardzo lubiłam ten moment. Nie wiedziałam jak wygląda pies. Kiedyś prosiłam ich o zdjęcia, ale szybko z tego zrezygnowałam dochodząc do wniosku, że to nie ma sensu. Pies jak pies, co za różnica.
Usłyszałam szczęk windy. Przez wizjer dostrzegłam, pomimo ciemności, jak otwierają się drzwi i wyłania się przestraszony kundel. Lękliwie rozgląda się na boki, dostrzega drzwi z właściwym numerem i podchodzi. Widok jego miny – bezcenny. Ze strachu albo zemdleje, albo narobi pod siebie. Nieśmiało puka.
Specjalnie głośno i wolno otwieram kluczem zamek, po czym powoli uchylam drzwi. W końcu pies dostrzega Mnie w całości.
- Zapraszam – mówię wabiąco i ręką wskazuję kierunek w głąb mieszkania. Pies wchodzi. Na dworze jest zimno, więc pies jest w ciepłej kurtce.
Zamykam za sobą drzwi na klucz, po czym się o nie opieram i mówię z szerokim uśmiechem oraz nie znoszącym sprzeciwu głosem:
- Na kolana!
W oczach psa widzę szok i niedowierzanie.
- Już…? Tak od razu? – pyta.
- A czekasz na coś specjalnego? – odpowiadam surowo – Na kolana!
Pies karnie pada przede Mną na podłogę. Wyciągam do niego rękę i każę mu się ładnie przywitać. Chwyta Mą dłoń i całuje tak, jakby to był jego pierwszy łyk wody po tygodniu spędzonym na pustyni. Ale Mi jest za mało.
- Tylko tyle potrafisz? Postaraj się lepiej! – rozkazuję.
Pies przywiera wargami do Mej prawej dłoni i zaczyna obsypywać ją pocałunkami. Po chwili, zlany potem, nieśmiało zwraca się do Mnie:
- Pani, czy mógłbym zdjąć kurtkę? Jest gorąco…
- Nie! Zdejmiesz wtedy, gdy sobie zasłużysz! Teraz przywitaj się równie ładnie z lewą rączką!
Wyciągam ją do uległego, a ten zaczyna pieścić wargami drugą dłoń. Gdy osiągam satysfakcję z powitania, mówię:
- Wystarczy. Jestem zadowolona. Teraz danina.
Pies sięga lewą ręką do kieszeni kurtki i wyciąga ozdobną, złotą kopertę. Widzę lekkie wahanie w jego oczach, po czym szybko wsadza ją sobie do pyska, opuszcza dłonie na parkiet i na czworakach podaje Mi daninę.
- Dobry piesek! – chwalę go i sprawdzam zawartość – Wszystko się zgadza. Możesz wstać i się rozebrać. Tu masz wieszak, a na tym parapecie możesz położyć ubrania. WSZYSTKIE ubrania.
Znowu szok w oczach.
- Wszystkie..?
- Niedosłyszałeś?
- Słyszałem, Pani. Ale… czy mam się całkowicie rozebrać?
- Tak, całkowicie.
- Dobrze, Pani – po czym drżąc i unikając Mego wzroku zaczyna zdejmować ubrania.
W końcu ruszam spod drzwi do głębi mieszkania, omijając uległego.
- Zamelduj głośno, gdy już się rozbierzesz – mówię, po czym idę do pokoju i siadam na Moim tronie.
Po chwili dobiega Mnie głos:
- Pani, jestem gotowy.
- Bardzo dobrze. Przypełźnij tu.
Słyszę zbliżające się stukanie łokci i kolan o parkiet.
- Na dywan! Na kolana przede Mną!
Pies klęka. Macham z zadowoleniem nóżką założoną na nóżkę. Na Mojej twarzy rozpościera się szeroki uśmiech wywołany satysfakcją posiadania niewolnika u stóp. Jednak widzę, że pies jest bardzo zdenerwowany. Pytam:
- Może chcesz się napić wody?
- Tak, Pani, bardzo bym chciał.
- Dobrze. Tam stoi butelka gazowanej wody. Idź do kuchni, na prawo, drugie drzwi. Przy drzwiach możesz wstać z kolan. Znajdź sobie jakąś szklankę i przynieś.
Pies ochoczo spełnia polecenie. Po chwili jest z powrotem… nie na klęczkach. Ale wiem, że jest zdenerwowany, więc mu to puszczam płazem.
- Nalej Mi wody do tej szklanki, co tam stoi, sobie też nalej. Podaj Mi wodę.
Pies spełnia polecenie. Każę mu ponownie klęknąć przed sobą.
- Więc masz na imię Adam? Lat 32?
- Tak, Pani.
- Czym się zajmujesz?
Pies chwilę się waha.
- Pracuję jako technik komputerowy.
- Naprawdę? – śmieję się – to zabawne, ile osób z tej branży do Mnie trafia!
Przez chwilę o tym rozmawiamy. Po czym pytam ponownie:
- Jak tam, uspokoiłeś się trochę?
- Tak, Pani, dziękuję – pies się uśmiecha.
- Więc dlaczego poprosiłeś Mnie o spotkanie?
- Bo ma Pani najpiękniejsze stopy… Nie mogłem przestać o nich myśleć.
- Naprawdę? Cóż takiego ci się w nich podoba? – pytam podstępnie, doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź.
Pies chwilę się zastanawia.
- Ten kształt. One są niesamowite, jak dzieło sztuki. Idealne. I do tego duże…
Nie potrafi zdjąć wzroku ze Mnie.
- Co jeszcze?
- Długie palce. Marzę, aby je ssać.
- Jakie jeszcze masz marzenia?
- Pani.. Nie wiem co powiedzieć.
- Mów, śmiało.
- …
- Skąd wziął się u ciebie fetysz stóp?
- Nie wiem, mam go od zawsze.
Wstałam z tronu. Powoli obeszłam dookoła uległego. Hmmm, co z nim zrobić…? Jak się nim zabawić…? Na pewno trzeba zacząć od podstaw.
- Skoro już się uspokoiłeś, to masz się ładnie przywitać z Moimi nóżkami. Zacznij od lewego bucika.  Ucałuj go!
Piesek nie czekając ani sekundy skoczył do prawego bucika i zaczął go pokrywać pocałunkami.
- Stop!!! – krzyczę – Czy to jest lewy bucik??!
Pies się ocknął, myślał przez trzy sekundy lekko skonsternowany, po czym spuścił głowę i rzekł:
- Nie, Pani. To nie jest lewy bucik. Przepraszam. Pomyliłem się.
- Wymagam DOKŁADNEGO wywiązywania się z poleceń! Zrozumiałeś?
- Tak, Pani. Naprawdę bardzo przepraszam…
- Oby to się więcej nie powtórzyło! Teraz przywitaj się z LEWYM bucikiem!
Sługa pochylił pysk i zaczął całować wskazaną szpileczkę.
- Teraz przywitaj się ładnie z bucikiem.
- Dzień dobry.
- Tylko na tyle cię stać? Nauczę cię, jak należy się witać z bucikami. Powtarzaj za Mną! Dzień dobry, prześliczny buciku…
Posłuszny niewolnik, nie odrywając wzroku od błyszczącej szpileczki i nie zmieniając pozycji, powtórzył karnie:
- Dzień dobry, prześliczny buciku… (cmok)
- Dziękuję za zaszczyt dotykania ciebie moim psim pyskiem.
- Dziękuję za zaszczyt dotykania ciebie moim psim pyskiem… (cmok)
- Nie jestem godzien, by nawet patrzeć na buciki najczcigodniejszej Bogini Róży.
- Nie jestem godzien, by nawet patrzeć na buciki najczcigodniejszej Bogini Róży… (cmok)
- Za Jej pozwoleniem będę Cię mył i pieścił, aż moja Pani będzie zadowolona.
- Za Jej pozwoleniem będę Cię mył i pieścił, aż moja Pani będzie zadowolona… (cmok)
- Bardzo dobrze. Teraz dokładnie obcałuj cały bucik.
Stojąc na tych niebotycznych szpilkach obserwuję z wysoka jak pies zgina posłusznie kark i zaczyna z oddaniem całować but. Zamyka oczy i widać, że zupełnie odleciał. Daję mu kilka minut na delektowanie się pieszczotami, a następnie zwracam uwagę:
- Obcasika to nawet jeszcze nie dotknąłeś! Masz czelność go ignorować??!
Pies, nie mówiąc ani słowa, rzuca się przed siebie, by dosięgnąć pyskiem obcas. Wziął go całego do pyska i zaczął delikatnie obmywać swoim jęzorkiem. Mył tak krótką chwilę, po czym zaczął cały obcas dookoła pucować językiem. Znalazł nawet jakiś brudek i starał się go zedrzeć zębami.
-Dobrze, wystarczy – powiedziałam, odwracając się w stronę fotela. Zrobiłam dwa kroki, znalazłam się przed Moim tronem, obróciłam się i leniwie osunęłam się na dół. Usiadłam wygodnie, po czym wyciągnęłam przed siebie swoją drugą, cudną nóżkę i zwróciłam się do psa.
-Teraz przywitaj się z drugim bucikiem. Na kolanach!
Sługa posłusznie i ochoczo ruszył na czworakach do Mnie. Chwycił prawy bucik w przednie łapy i przyssał się do niego wargami.
-Co to ma być??! – krzyknęłam ogromnie wzburzona jego krnąbrnością – kazałam ci się przywitać, nie całować!!!
Piesek, przerażony jakby go piorun trzasnął, skamieniał na kilka sekund.
-Tak, Pani, przepraszam, Pani, zrobiłem źle.
-Żeby Mi się to więcej nie powtórzyło!
-Tak, Pani… - wyjęczał żałośnie.
-Przywitaj się ładnie z prawym bucikiem!
Pies myślał chwilę i rzekł:
-Dzień dobry piękny buciku, dziękuję, że mogę ciebie dotykać i patrzeć na ciebie – i zamilkł.
-Tylko tyle? Nic więcej nie zapamiętałeś?
- Pani, nie pamiętam nic więcej, bardzo przepraszam.
- Ile razy mam ci powtarzać zanim sobie przyswoisz? Tysiąc? Dziesięć tysięcy? Powtarzaj! Dzień dobry, prześliczny buciku!
- Dzień dobry, prześliczny buciku…
- Dziękuję za zaszczyt dotykania ciebie moim psim pyskiem.
- Dziękuję za zaszczyt dotykania ciebie moim psim pyskiem…
- Nie jestem godzien, by nawet patrzeć na buciki najczcigodniejszej Bogini Róży.
- Nie jestem godzien, by nawet patrzeć na buciki najczcigodniejszej Bogini Róży…
- Za Jej pozwoleniem będę Cię mył i pieścił, aż moja Pani będzie zadowolona.
- Za Jej pozwoleniem będę Cię mył i pieścił, aż moja Pani będzie zadowolona…
- Następnym razem masz to mieć wykute na pamięć! Zrozumiane?
- Tak jest, czcigodna Bogini.
- Teraz możesz zacząć całować Mój bucik.
Pies schylił się w kierunku Mojej prawej nóżki, zbliżył pysk do bucika i posłusznie wyciągnął język. Rozpłaszczył go na bucie, po czym przeciągnął nim od pięty po palce. Z oddaniem polerował bucik, skupiając się na każdej grudce. Uznałam, że już wystarczy i zwróciłam się do sługi:
- Teraz wyczyść podeszwę buta.
Pies bez słowa ani chwili wahania przekręcił głowę i zaczął lizać but od spodu. Widać było, że już śliny mu brak, jednak wytrwale lizał i czyścił. Jednak uważam, że do prawidłowego czyszczenia jest potrzebny nawilżacz, więc zapytałam:
- Chcesz wody?
- A można..? – z nagłą nadzieją w oczach spojrzał na Mnie.
- Można. Nalej sobie i wypij.
Sługa podniósł się i wstał. Nalał sobie wody i wypił duszkiem.
- Dziękuję Pani.
- Nie ma za co. Ale wstać to chyba nie pozwoliłam?
- Nie, Pani – pies tym razem zareagował już szybciej i natychmiast klęknął.
- Całkiem pojętny z ciebie piesek. I posłuszny. Podoba Mi się to. Teraz wróć do czyszczenia podeszwy.
Sługa szybko podszedł na czworakach i wrócił do zlizywania brudu z buta. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam przeglądać Internet. Coś tam poczytałam, odpowiedziałam na jakąś wiadomość… W końcu przypomniałam sobie o psie.
- Skończyłeś już?
- Chyba tak, Pani.
- Więc sprawdzam – Odwróciłam nogę tak, by zobaczyć spód buta. Przyglądałam mu się chwilkę.
-Hmmm, wygląda dobrze. W porządku, jestem zadowolona. Ale musisz ponieść karę. Wiesz za co?
- Zaaa… Za to, że wstałem bez pozwolenia?
- Tak, jest, bardzo dobrze! Za to zostaniesz ukarany wąchaniem Moich spoconych pończoszek. Będziesz musiał tak dokładnie je obwąchać, aby nic nie zostało. Zrozumiałeś swoją karę?
- Tak, zrozumiałem, o Boska Lady.
Wyciągnęłam przed siebie prawą stópkę i nakazałam twardym i stanowczym głosem:
- Zdejmij Mi bucik!

Komentarze

  1. Witaj Bogini ,
    Cóż można dodać... pozazdrościć kundlowi.
    Padam do stóp D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani, bedzie cześć 2 ? Tak bym chciał wielbić juz Pani boskie stopy .D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Bogini, moim marzeniem jest wielbić Twoje piękne stópki, proszę o informację czy jest to możliwe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zanim zamieścisz komentarz, proszę zastanów się, czy kogoś nie obrazi.