Ograniczenia wiekowe

Dziś napiszę o czymś zupełnie nie związanym ze stópkami, jednak zawsze chciałam opisać zdarzenie, którego byłam świadkiem.

Parę lat temu jechałam Polskim Busem z Białegostoku do Warszawy. Wszyscy pasażerowie bez kłopotów dostali się do środka, prócz pewnej trzynastoletniej dziewczynki. Jej ojciec, bądź też opiekun, nie był świadom regulaminu, wg którego dzieci muszą jechać pod opieką osoby dorosłej. Nie wiem, czy sobie dobrze przypominam, ale ta dziewczynka chyba jechała do Kielc. Miała 40 minut na przesiadkę z autobusu do Warszawy i dalej do Kielc. Ten opiekun wszedł do autobusu i głośno zapytał pasażerów, czy może ktoś z nich jedzie do tych Kielc. Jeden pan, siedzący blisko Mnie, odparł, iż owszem, jedzie. Wtedy ten opiekun zapytał, czy mógłby wziąć pod opiekę tę dziewczynkę w drodze do Kielc. Zapewniał, że nie sprawi kłopotu, ani nic takiego. Ten pan stanowczo odmówił.

Szczerze mówiąc byłam zaszokowana odmową. Co temu człowiekowi szkodziło, przeszkadzało, by pomóc bliźniemu? Opiekun wyszedł na peron i widziałam, jak ta dziewczynka płacze.

Pojechaliśmy do stolicy. Już wtedy były remonty po drodze, a poza tym utknęliśmy w okropnych korkach w Warszawie. Autobus się spóżnił o jakąś godzinę. Dziewczynka nie miałaby żadnych szans, by zdążyć na autobus do Kielc. Pewnie był następny... Co myślicie o tej sytuacji?


Komentarze

  1. Witam
    Straszna znieczulica jest w naszym społeczeństwie.
    Bogini mogłaś wziąść dziewczynkę i przyjechać do Kielc.
    A ja napewno bym się spotkał z Panią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znieczulica? Ja na to wszystko spojrzałbym z innej strony.
    Opiekun/Rodzic powierza swoje dziecko zupełnie obcej osobie, która ma oficjalnie "wziąć pod opiekę" nieletnią. Po pierwsze sam osobiście w życiu bym nie pozwolił, aby moje dziecko w wieku 13 lat jechało autobusem w taką trasę pod okiem kogoś całkowicie mi nieznajomego. Nie chodzi tu wcale o fakt, że nie ufam ludziom. Zrobiłbym bym wszystko co w mojej mocy aby ew. wysłać dziecko pod opieką znanej mi osoby. Nawet opłacił dla niej bilet w 2 strony. Oczywiście zakładając, że sam nie byłbym w stanie jechać. I rozumiem doskonale, że kiedyś nikt nie zwracał uwagi w jakim wieku ktoś jedzie autobusem. O ile miało się pieniądze to kierowcy nic więcej nie obchodziło. Ale jeżeli istnieje regulamin no to sorry memory...trzeba go przestrzegać. No, a będąc na miejscu tej osoby która odmówiła to postąpiłbym podobnie. Nigdy nie wiesz nic o dziecku które bierzesz ew. pod opiekę. Nie daj Bóg żeby było (odpukać!) chore i w trakcie całej podróży w dowolnym momencie coś się wydarzyło? Uważam, że facet postąpił rozsądnie odmawiając.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z tym co napisał jeden z anonimowych przedmówców. Jak można powierzyć swoje dziecko obcej osobie? Druga sprawa - spóźnienie autobusu. I co wtedy zrobić z obcym dzieckiem? W ekstremalnej sytuacji mogłoby dojść do sytuacji, w której nie byłoby miejsc w następnym autobusie i już byłby problem. Jeszcze większy problem byłby gdyby np. następnego autobusu nie było. Wyobraźmy sobie sytuację, że obcy mężczyzna zostaje z takim dzieckiem i dowiaduje się, że następny autobus odjedzie dopiero rano. Co ma zrobić, zaprosić dziecko na noc do hotelu? Jechać innym środkiem transportu z nadzieją, że jakoś uda się skontaktować z osobą, która miała dziecko odebrać? Wyobraźmy sobie jeszcze, że taki pasażer jest przed wypłatą i np. nie byłoby go stać na to, żeby kupić dwa bilety i zafundować dzieciakowi podróż. Może to ekstremalne przykłady, ale jednak są prawdopodobne i mogą doprowadzić do naprawdę stresujących sytuacji (zarówno dla dziecka, rodziców i przypadkowego opiekuna). Uważam, że ojciec dziecka (jeżeli faktycznie to był ojciec) postąpił bardzo lekkomyślnie chcąc prosić obcą osobę o opiekę obcą mu osobę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym nie miał z tym problemu. Dziecko to świętość, jeśli ktoś powierzyłby mi pod opiekę taką maludę, to zrobiłbym wszystko, żeby dotarła do celu. Czasy się jakoś dziwnie zmieniły, jeszcze 20 lat temu nie byłoby w tym nic dziwnego, a dzisiaj... przepisy, odpowiedzialność, kto odpowiada, co się stanie jeśli... . W zamotanych kłębkach przepisów i praw gubimy człowieczeństwo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zanim zamieścisz komentarz, proszę zastanów się, czy kogoś nie obrazi.